poniedziałek, 2 lipca 2012

Przyjedzie walec i wyrówna



Finał Euro za nami. Ekipy sprzątają fanzony. Europa wróciła do domów. Maciej Kurzajewski zszedł z wedlowskiego dachu. Czy to już czas, żeby powiedzieć, że byliśmy świadkami najsłabszego pod względem piłkarskim turnieju od wielu lat?

Blamaż polskich piłkarzy, którym nawet gospodarskie ściany nie były w stanie pomóc, to nie największe rozczarowanie. Dużo większym jest mizerny poziom całego turnieju. Znikoma ilość prawdziwie emocjonujących meczów i pięknych bramek. Do bólu przewidywalne rozstrzygnięcia. I wreszcie - chyba najbardziej smutne - brak błysku gwiazd. Zawiedli znani wirtuozi, prawdopodobnie przemęczeni długim sezonem ligowym i pucharowym. Co gorsza - nie objawił się też żaden nowy, wielki talent... chyba pierwszy raz byłem świadkiem mistrzostw (a śledziłem wszystkie począwszy od włoskiego mundialu w 1990 roku), które nie wypromowałyby nowego, wybitnego zawodnika. Choć pewnie i tak nie zatrzyma to transferowej karuzeli....

Europa rozjechała się do domów, a my zostaliśmy ze swoimi starymi problemami.I tylko krzepią wczorajsze słowa Jacka Gmocha. Przyjedzie walec i wyrówna te wszystkie struktury - powiedział w telewizyjnym studio były reprezentacyjny trener. Nie wiem na czym opiera swoją wiarę i nadzieję, ale oby miał rację, bo na następny gospodarski udział w mistrzostwach poczekamy zapewne minimum trzydzieści lat. Teraz każdy awans, nawet na kolejne słabe mistrzostwa, trzeba będzie wyszarpać na boisku... potrzebny jest walec, który wyrówna struktury odpowiedzialne za to, co działo się w polskiej piłce w ostatnich dwóch latach. A działo się gorzej niż za wyśmiewanej i krytykowanej (słusznie!) ekipy Listkiewicza.  Wyglądajmy gmochowego walca....

pees. tak, wiem że na zdjęciu jest czołg ;)