czwartek, 31 marca 2011

Peter Gabriel work in progress cd

WYWIAD Z LARRYM FASTEM

Kolejny interesujący i cenny wywiad do książki o Gabrielu jest już gotowy. Tym razem na spytki dał się namówić Larry Fast, wielki mag syntezatorów. Trudno przecenić jego wkład w krystalizację solowego stylu Petera. Fast był jednym z pierwszych „elementów” pogenesisowej układanki, uczestniczył w nagraniu pierwszych czterech albumów i to uczestniczył bardzo aktywnie. Potrafił materializować nawet te najdziwniejsze pomysły, jakie chodziły Gabrielowi po głowie. Namówił go na zabawy automatem perkusyjnym PAiA, pomógł okiełznać syntezator Fairlighta. Bez niego prawdopodobnie nie udałoby się uzyskać tych wszystkich specyficznych, charakterystycznych brzmień znanych z trzeciej i czwartej płyty Gabriela.

Fast podszedł do wywiadu bardzo profesjonalnie, odpowiadał chętnie, bogato, szczerze. Dowiedziałem się m.in. że został w latach 70' okradziony przez firmy komputerowe, które bez jego zgody wykorzystały muzykę, nagraną pod szyldem solowego projektu Synergy. Szczególnie interesowały mnie też jego relacje z charyzmatycznym Bobem Ezrinem, producentem pierwszej płyty Gabriela, słynącym z niestandardowych zachowań podczas pracy. Zapytałem Fasta o to, czy miał kontakt z tym legendarnym gwizdkiem Ezrina, którym producent przywoływał muzyków do porządku. Jeśli chodzi o historię z gwizdkiem to jest ona w stu procentach prawdziwa – przyznał, ale zapewnił od razu, że on sam raczej nie był wygwizdywany. – Moja współpraca z nim była nieco inna, bo mogłem swoje syntezatorowe podkłady przygotowywać wieczorami, kiedy cały zespół szedł już do domu. Wtedy, po długim dniu ciężkiej pracy, Bob nie grał już roli trenera, więc nasze relacje były bardzo miłe. Współpracowaliśmy m.in. przy „Solsbury Hill” i „Humdrum”, do których dokładaliśmy trochę elektroniki. Ciągle od czasu do czasu widuję Boba. To w tej chwili ciepła i przyjacielska osoba niezależnie od okoliczności.

Sporo też ciekawych słów o samym Gabrielu. Co zwróciło moją szczególną uwagę to słowa chwalące grzeczną asertywność. Zwykle dobrze mi to wychodziło (wypełnianie pustych przestrzeni w piosenkach Petera), ale zdarzało się też tak, że grałem coś, co mu nie odpowiadało. Wyrzucaliśmy to wtedy i zaczynaliśmy od początku. Ale to nigdy nie generowało żadnych napięć, bo Peter, jeśli chodzi o odrzucanie pomysłów, jest najbardziej kulturalną osobą z jaką przyszło mi pracować kiedykolwiek.

Nieprawdą jest, że Panowie poróżnili się muzycznie w okresie prac nad „So”. Fast wyjaśnił mi, że to wówczas Gabriel rozpoczął przeciągnie procesu kompozycyjnego (co dziś jest jego cechą charakterystyczną ;) ) i dlatego on sam, nie chcą czekać bezczynnie, zaangażował się we współpracę z Bonnie Tyler. Gdy Peter był gotów do nagrań „So”, Fast znajdował się w samym środku tworzenia albumu „Secret Dreams and Forbidden Fire” i nie mógł przyjechać do Anglii. Podjęto wówczas próbę współpracy na odległość, która najzwyczajniej w świecie nie wypaliła z powodów komunikacyjnych.

Długo mógłbym tak wymieniać ciekawostki mniejsze i większe, jakimi raczył się ze mną podzielić Larry Fast. Większość z nich z przyjemnością wykorzystam w książce biograficznej poświęconej Gabrielowi.

sobota, 19 marca 2011

Peter Gabriel bio work in progress

Gail Colson o Gabrielu: „Zawsze miał bardzo szerokie spojrzenie na świat”

Każdy kto zagłębił się nieco w historię Petera Gabriel kojarzy nazwisko Gail Colson. Ta pani pełniła funkcję menadżera Gabriela w latach 1978 – 89. To jedna z tych osób, które wiedzą niemal wszystko o systemie pracy Petera, kulisach jego działalności etc. To ona odwodziła go od organizacji festiwalu WOMAD, który w 1982 roku wpędził Gabriela w olbrzymie tarapaty finansowe, to ona uczestniczyła w trudnych rozmowach z szefami firmy Atlantic w sprawie wydania trzeciej solowej płyty na rynku amerykańskim. Z przyjemnością więc przyjąłem wiadomość, że pani Gail odpowie mi na kilka pytań, że godzi się na krótki wywiad do mojej książki o Gabrielu. Uzyskałem od niej kilka bardzo ciekawych odpowiedzi, które wykorzystam w biografii. Większość jej słów utwierdziła mnie w moich osobistych teoriach i poglądach. Szczególnie zapadła mi w pamięć jej odpowiedź na pytanie o charakter Gabriela: Peter jest bardzo troskliwą osobą, dużo myśli o innych ludziach. Jest przy tym bardzo inteligentny i zawsze miał bardzo szerokie spojrzenie na świat. On nie jest tylko muzykiem, jest przede wszystkim bardzo wrażliwym człowiekiem.

poniedziałek, 14 marca 2011

Wiosenny Lizard w empikach




W niektórych empikach był już podobno w piątek, a do niektórych dotarł dopiero dziś. Tak czy inaczej, jest już wszędzie – drugi, wiosenny numer „Lizarda”. Co tym razem na 70 stronach magazynu? 

Bardzo interesujący wywiad ze Stevem Hackettem (Łukasza Hernika), który dziś już nie jest „tylko” świetnym gitarzystą i nieprzeciętnym kompozytorem, ale też ciekawym rozmówcą. Sporo mądrych słów, nie tylko o jego płytach, nie tylko o genesisowej przeszłości, ale też o muzyce w ogóle. Niech umiejętność dobrego słuchania nie opuści nas nigdy – to znakomita puenta tego ciekawego wywiadu. Nieco krótszego, ale niemniej ciekawego i też wykraczającego poza rockowe poletko, wywiadu udzielił Jeremie Grima (Małgorzacie Arabskiej) z The Black Noodle Project. Z rozmowy można się dowiedzieć m.in. skąd wzięła się nazwa zespołu, kto poinformował muzyka, że gra rock progresywny i co wspólnego z muzyką mają baśnie. Z większych artykułów radzę zwrócić uwagę na ciekawą, niemalże naukową rozprawę w obronie miniatur.  Piotr Chlebowski sprawnie argumentuje i udowadnia, że krótkie, oszczędne kompozycje zasługują na miejsce w progresywnym świecie zdominowanym przez długie suity, koncept albumy i inne duże formy. Jeśli ktoś zapomniał o magii pierwszych albumów wybitnej grupy Queen, to Michał Wilczyński pośpieszył z krótkim, ale bardzo treściwym artykułem, który o magii tych wydawnictw skutecznie przypomina. Ta publikacja oczywiście nie przypadkowo zbiega się z reedycją studyjnej dyskografii popularnej Królowej. Jeśli o Queen raczej trudno zapomnieć ze względu na olbrzymią, niesłabnącą popularność tej grupy, o tyle o zespołach Test i Andromeda świat niestety w dużym stopniu zapomniał. Niewiele o polskim Teście i brytyjskiej Andromedzie mówi się i piszę w ostatnich latach, dlatego też artykuły na temat tych zacnych szyldów jawią się bardzo oryginalnie i wypełniają pewną niszę. Sporo, naprawdę sporo ciekawych materiałów, a to oczywiście nie wszystko. W numerze znajdą coś dla siebie też sympatycy ELP („Brain Salad Surgery” został opisany w rubryce Opus Magnum), a także ci wszyscy, którzy 18 lub 19 kwietnia wybierają się do Łodzi na koncert Rogera Watersa. Tym ostatnim być może przypadnie do gustu mój artykuł o „The Wall”. Przed kwietniową polską trasą Pendragon warto też zapoznać się z „Poradnikiem Kupującego” poświęconemu właśnie dyskografii tej grupy. Szczególnie początkujących sympatyków tych brytyjskich neoprogowców ów poradnik powinien poratować w procesie poznawania sporej już spuścizny Pendragon. Ciekawe rzeczy dzieją się także w dziale recenzje. Genialna płyta  „Cinematic” zespołu Lebowski otrzymała maksymalną liczbę punktów i sporo ciepłych słów od Michała Wilczyńskiego. Na przeciwległą szalę trafiła natomiast płyta „Someone Here Is Live” szykującej się do wspólnych koncertów z Riverside grupy The Pineaple Thief. Czegoś tu niestety brakuje – spuentował zaledwie dwugwiazdkową recenzję Przemysław Siwik.

Wywiady, duże i małe artykuły, relacje i recenzje, a także interesujące felietony. Drugi, wiosenny numer „Lizarda”. Warto.