czwartek, 8 stycznia 2015

Czysta karta


 

Marudziłem nieco pod koniec ubiegłego roku, bo i miałem powody do marudzenia. W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy kilka rzeczy boleśnie mnie rozczarowało… Rok 2014 (niech mu pył historycznej niepamięci lekki będzie) przeszedł do historii. Było minęło. Nie chcę się nad nim specjalnie znęcać, bo mimo wszystko, oprócz brzemiennych w skutki problemów, przyniósł też kilka pozytywnych wydarzeń. Niestety niespodziewane kłopoty mojego wydawcy siłą rzeczy dotknęły również mnie. Głównie dlatego w ubiegłym roku nie ukazała się moja druga powieść. Kryminał „Plagiat (W imię matki)” jest gotowy od kwietnia i gdyby nie turbulencje wydawnicze niezależne ode mnie, już od kilku miesięcy zapewne czekałby na czytelników w księgarniach. Stało się, jak się stało. Na razie kryminał czeka ale w szufladzie na nowego wydawcę (rozmowy trwają). W życiu nie ma przypadków, a wszystko co się dzieje ma swoje powody, konsekwencje i przeznaczenia, o których nam, zwykłym, krótkowzrocznym śmiertelnikom zwykle nawet się nie śni. Pogodziłem się z tym już jakiś czas temu i nauczyłem nie szarpać z byle powodu (szarpanie z „nie byle powodu” też nie zawsze jest mądre, o czym zaświadczy każdy, kto zabłądził kiedyś na grzęzawisku, a polski rynek wydawniczy jest rodzajem grzęzawiska, nie da się ukryć…).

Skoro w ubiegłym roku nie było żadnej mojej premiery, niemal pewne jest że w tym znów, na wzór roku 2013, dojdzie do małej kumulacji. Powieść kryminalna „Plagiat”, jak już wspomniałem, jest gotowa i powinna ukazać się przed wakacjami. Drugą tegoroczną premierą będzie biografia muzyczna poświęcona polskiej grupie rockowo – progresywnej Riverside. Dziś popołudniu stawiając ostatnią kropkę trzeciego rozdziału przekroczyłem jedną trzecią pracy pisarskiej. Wiem, że i tak nikt mi nie uwierzy, bo pewnie wszystkim się wydaje, że nie jestem obiektywny, ale i tak to napiszę – jest BAAARDZO CIEKAWIE! Książka o Riverside położy kłam twierdzeniu, że muzycy progresywni to grzeczni nudziarze, dla których największe ekscesy to głośniejsze wymiany zdań na temat progresji akordów i rytmach synkopowych. Po kilku latach grzebania w historii brytyjskiego rocka, wreszcie mam okazję przekonać się, że w Polsce naprawdę bywa ciekawiej. Biografia Riverside będzie opowieścią o tym, że w życiu nie ma niemożliwe. Możliwe jest granie ambitnego rocka w XXI wieku. Możliwe jest skuteczne promowanie takiego grania w epoce wszelkiej maści odtwórczych i efektownych z wierzchu „talent show”. Możliwe jest stworzenie profesjonalnego progresywnego zespołu w takim kraju jak Polska. Możliwe jest dotarcie z "polską", niekoniecznie ekstremalnie metalową muzyką do zagranicznej publiczności. Możliwe jest kolekcjonowanie złotych płyt dzięki albumom na których nie ma banalnych przebojów. Możliwe jest tworzenie przebojów z niebanalnych piosenek. Nie ma niemożliwe... to słowo powinno zniknąć ze słownika każdego twórcy. Jest jeszcze kilka innych "niemożliwości" przełamanych przez chłopaków z Riverside, ale niektóre tym razem przemilczę, bo nie wszystkie karty od razu wyrzuca się na stół...


 
W tym roku jesienią minie piętnaście lat od otoczonej już legendą rozmowy dwóch metalowych muzyków Piotra Kozieradzkiego i Piotra Grudzińskiego o ich cichej sympatii do bardziej wyrafinowanego grania spod znaku Marillion, czy Pink Floyd. W tym roku, w lutym minie piętnaście lat od momentu przeprowadzki Mariusza Dudy z Węgorzewa do Warszawy. Niech te skądinąd ładne rocznice będę pretekstem ku temu, aby szczegółowo przyjrzeć się interesującej i nietypowej drodze tych czterech niepozornych facetów wywodzących się z czterech różnych światów, którzy połączyli siły i talenty, aby przekonać samych siebie i wszystkich wkoło, że nawet w Polsce, nawet w „epoce mp3” i „Idola”, nawet w czasach, gdy większość ludzi nieświadomie (a część świadomie) gardzi autorską muzyką, można tworzyć autorską Muzykę popularną, która nie jest tanią, chwilową rozrywką. Muzykę która jest wartością samą w sobie, jest przygodą, dla słuchacza zarówno wyzwaniem jak i nagrodą. Można tworzyć muzyczną markę, o której będzie się pamiętać długie lata. Piętnaście lat to szmat czasu na rockowym zegarze, a biografia Riverside zawierać będzie również solidnie rozwinięty rozdział poświęcony życiu i działalności przed-riversajdowej członków zespołu.

Ostatnią kropkę planuję postawić pod koniec czerwca tego roku, tak aby książka miała szansę ukazać się jesienią, w okolicach listopada. Mam już pomysł na tytuł, ale nie mogę go na razie zdradzić, bo wiąże się on z tytułem kolejnej płyty Riverside, a ten jest jeszcze tajemnicą. Pracuję więc pod roboczym tytułem „Sen w wysokiej rozdzielczości”, ale jestem niemal stuprocentowo pewien, że zostanie on zmieniony.
Karta zatem nie jest taka czysta, jak to wygląda na załączonym obrazku. Karta z obrazka jest symboliczna.