wtorek, 29 listopada 2011

Peter Gabriel - Dwoistość i zmagania


Premiera książki "Peter Gabriel. Świat sekretny, świat realny" lada dzień. Jako, że książka jest poświęcona historii muzyki, a dobrym, sprawdzonym muzycznym zwyczajem jest wypuszczania singla, publikuję drobny zwiastun całości.  Krótki felieton "dwoistość i zmagania" to wstęp do książki.


 Dwoistość i zmagania

Nie jest łatwo pisać o człowieku, o którym wiadomo wiele, ale ta wiedza nawet umiejętnie złożona w jeden duży komunikat nie odpowiada na pytanie, jaki ten człowiek naprawdę jest. Są wśród nas ludzie nieustannie wymykający się jednoznacznym osądom. Nie muszą się silić na „ucieczkę”, nie planują swoich ciągłych „dezercji” ze starannie przygotowywanych szufladek, bo przychodzi im to naturalnie, niczym oddychanie. Wśród obserwatorów znajdą się zapewne tacy, których to będzie złościć. Zwolennicy porządku, tego przysłowiowego, niemieckiego „Ordnung muss sein”, albo „szwajcarskiego zegarka”, będą się krzywić i grymasić, narzekać i krytykować. Bo taki człowiek – „za nim nie trafisz” – zawsze jest wyzwaniem, gdzie się nie pojawi staje się generatorem różnorodnych, zwykle twórczych napięć. Odwraca biegi wydarzeń, przesuwa sprzęty, zmienia znaczenia, stawia sprawy na głowie nadając im inny sens, burzy i buduje, drąży, błądzi, gubi i odkrywa. I cóż z nim począć, cóż zrobić z człowiekiem, dla którego nie ma łaty, nie ma szufladki, a tytuł profesji jaką wykonuje stanowi zaledwie skrót myślowy, tylko kierunkowskaz, a nie ostateczną definicję? Można odwrócić wzrok i udać, że go nie ma, licząc że sobie pójdzie, zniknie. Będzie to wyraz bezradności, stanu którego bezwzględnie należy się wystrzegać. Dużo lepsze rozwiązanie stanowi podejście wprost przeciwne – skrupulatna obserwacja. Nawet jeśli nie wszystko można dostrzec i zrozumieć, warto przynajmniej spróbować nadążyć za tym nieokreślonym, niespokojnym „wolnym elektronem”. Podjąć rękawicę.

O Peterze Gabrielu napisano kilka książek, dziesiątki artykułów, przeprowadzono z nim setki wywiadów, ale żaden z przygotowanych o nim materiałów nie odpowiada na pytanie, jakim jest człowiekiem i artystą. Można mniej lub bardziej szczegółowo opisać jego losy, mniej lub bardziej obiektywnie ocenić dorobek, ale malując literacki portret trzeba zadowolić się stwierdzeniem, że jest człowiekiem pełnym sprzeczności. To i tak wiele, zważywszy, że nie jest łatwo nawet jednoznacznie określić, czy jest osobą „silną” czy „słabą”, odważną czy bojaźliwą. Jeśli jest jakiś klucz otwierający choćby tylko pierwsze, frontowe drzwi zamczyska złożonej osobowości Gabriela, to tym kluczem na pewno jest dwoistość. To ona będzie tłumaczyć fakt, że człowiek, który w rozmowie w cztery oczy z dziennikarzem ledwie mówi, duka, zacina się i unika kontaktu wzrokowego, by kilka godzin później wyjść na scenę i porwać tysiące ludzi wybornym koncertem. To dwoistość wyjaśni nam dlaczego muzyk miesiącami błądzący, niepewny własnej wartości, nagle wydaje płytę, która ukazuje go jako artystę konkretnego, odważnego, pomysłowego i doskonale wiedzącego, co chce osiągnąć. Wreszcie dwoistość odpowie nam na pytanie, jak to się dzieje, że w jednym twórcy kryje się miłość do muzyki egzotycznej (niemającej nic wspólnego z europejską cywilizacją) oraz bardzo głębokie, wnikliwe zainteresowanie najnowocześniejszą techniką (niemającą nic wspólnego z egzotycznymi kulturami). Ktoś powie „brak logiki”, ktoś inny rzuci „niekonsekwencja”, ale obie te oceny będą błędne i krzywdzące. Peter Gabriel, jeden z najbardziej nieodgadnionych artystów muzyki popularnej, jest twórczo dwoisty. Tylko sobie znanymi sposobami potrafi połączyć elementy dla innych na pierwszy rzut oka niepasujące do siebie i zbudować z nich coś zupełnie nowego i nieoczekiwanego.

Gabriel nie przepada za jednoznacznym określaniem go mianem „muzyka”. Godzi się na to, ale gdy tylko ma okazję mówi: To fakt, jestem muzykiem, mam tak napisane w dokumentach, ale czuję się przede wszystkim humanistą i humanitarystą. No tak, ale nie ma takiego zawodu, nie ma takiej funkcji w społeczeństwie, nikt nikomu za bycie humanistą nie będzie płacił i nie umożliwi zrobienia kariery. Ten humanizm trzeba jakoś dookreślić, trzeba mu nadać sprecyzowanych kształtów, albo… chociażby udźwiękowić. Peter swoją troskę o człowieka właśnie udźwiękowił wchodząc w świat muzyki popularnej, platformę dla humanizmu, powiedzmy szczerze, niezbyt wdzięczną. Bo choć piosenki pop często traktują o „miłości”, człowieczeństwa jest w nich zwykle niewiele. Gabriel więc od samego startu dla muzycznej sceny był „inny”, jego podejście łamało pewne zwyczaje, ale i to wykorzystał ostatecznie na swoją korzyść, gdyż jeśli ma się odpowiednią determinację, z bycia „innym” także można uczynić bardzo silny atut.

Nie zamierzam walczyć z dwoistością i nieokreślonym fenomenem Petera. Popełniłbym olbrzymi błąd, gdybym uparcie próbował znaleźć dla niego szufladkę, gdyż nie sposób rozpisać matematycznego wzoru na Gabriela, a nieudolnie próbując, można łatwo strzelić sobie we własną stopę. Jako, że „Świat sekretny, świat realny” nie jest pracą, której główny cel stanowi rozrysowanie szkicu charakterologiczno – psychologicznego, ale rzetelne i możliwie obiektywne opisanie życia i twórczości artysty, pozostawienie Czytelnika z pytaniem „silny czy słaby?”, ujdzie mi pewnie na sucho. Nie na wszystkie pytania można znaleźć odpowiedź, ale wstępy książek mają swoje obowiązki i bardzo bym żałował, gdyby we wstępie nie udało mi się rzucić choćby odrobiny światła na mroki spowijające tę historię już u jej zarania. Zapomnijmy więc na chwilę o szufladkach, zapomnijmy o siłach i słabościach, o gatunkach muzycznych, listach przebojów, rankingach sprzedaży, zwyczajach, rytuałach i wyobraźmy sobie człowieka ponowoczesnego, który już w genach otrzymuje potencjał, aby połączyć artystyczną wrażliwość (po matce) z precyzją techniki (po ojcu). Wyobraźmy też sobie cały bagaż angielskich zwyczajów, konserwatywnych praw i obowiązków, niemalże „chrześcijańską pokorę” włożoną do szkolnego plecaka, i to wszystko zaraz później skonfrontujmy z buntowniczym nastawieniem, ciekawością świata i otwartością na niego. Tak widzę czarno – biały szkic młodego Petera. To zapewne te elementy nakręciły maszynę jego zmagań, nakreśliły kurs jego drogi od tego, co zastane, do tego, co pożądane. „Zmagania” to drugie słowo po „dwoistości”, które pasuje mi jako gabrielowy drogowskaz, bo jego droga muzyczna, to droga zmagań, walki z ograniczeniami, stereotypami, a droga życiowa to wieloletnie zapasy z własnymi słabościami i „strachami”. Obie te walki zostały wygrane.

„Mam swoje strachy, ale one nie mają mnie”

Peter Gabriel