Na dobry koniec roku biografią Petera Gabriela zainteresował się jeden z największych polskich dzienników "Gazeta Wrocławska". W numerze z 21 grudnia ukazał się wywiad ze mną opatrzony znakomitym, choć nie mającym ze mną żadnego związku (zaręczam! :)) tytułem "Wiktoriański ogród chłopca i wizjonera". Na dobry początek nowego roku zamieszczam fragment tego wywiadu. Dwa ostatnie pytania:
W książce poznajemy artystę, który po sześciu latach sukcesów w grupie postawił na odważny krok rozpoczęcia kariery solowej. Widzimy go także jako osobę prywatną, ze słabościami. Czy coś pana szczególnie zaskoczyło w biografii Gabriela?
Nic mnie zaskoczyło, ale zaintrygował mnie ogólny obraz, jaki wyłonił się po zakończeniu pisania. Zdałem sobie sprawę, że Gabriel łączy epoki. Teraz jest znany jako wizjoner, ponowoczesny artysta. A będąc chłopcem bawił się w wiktoriańskim ogrodzie posiadłości swojego dziadka. W ciągu trwającej czterdzieści lat kariery karmił swoją twórczość zarówno brytyjską tradycją, jak i najnowszą technologią. Jeśli się spojrzy na jego historię z odpowiedniego dystansu, dostrzeże się, że Gabriel jest idealnym łącznikiem tradycji i historii z nowoczesnością.
Jak zaczęła się Pana przygoda z pisaniem?
Pisywałem już we wczesnym dzieciństwie ale później szkoła wyleczyła mnie na jakiś czas z sympatii do literatury. Wróciłem do pisania po zakończeniu liceum, czyli dziewięć lat temu i od tamtej pory już nie rozstaję się z długopisem. Dotychczas zajmowałem się głównie pisarstwem muzycznym, ale w tej chwili pracuję nad powieścią sensacyjną odsłaniającą kulisy korupcji w polskim futbolu. Lubię opowiadać ciekawe historie, niekoniecznie prawdziwe, bardzo chciałbym w przyszłym roku zaprezentować się czytelnikom na półce pod hasłem „proza polska”.