piątek, 2 stycznia 2015

Riverside. Dorzecza (1)

 
"Signify" Porcupine Tree to jeden z ważniejszych albumów (i utworów) dla genezy powstania zespołu Riverside.
 
Piotr 'Mittloff' Kozieradzki 10 października 2000 roku pojechał na koncert Dream Theater do krakowskiej Hali Wisły. Jako zdeklarowany metalowiec, mający jednak pewną słabość do progresji, interesował się DT od początku lat dziewięćdziesiątych. Nie wiedział jednak, że w Krakowie przed DT zagra support. Tym bardziej nie mógł wiedzieć, że ów support zrobi na nim tak kolosalne wrażenie. Porcupine Tree przeformatował wówczas jego myślenie o progresji i o muzyce rockowej w ogóle. Stałem po środku hali Wisły z otwartą gębą i doznałem olśnienia - wspomina. - Byłem w ciężkim szoku zastanawiając się, co to jest za kapela! Dream Theater należał w tamtym czasie do moich ulubionych zespołów, „Change of Seasons” mogłem słuchać na okrągło, a tu wychodzi jakaś nieznana grupa z takim niepozornym chłopaczkiem na wokalu i rozwala mi łeb!

Mariusz Duda interesował się Porcupine Tree już od kilku lat. Słuchałem audycji „Rock Malowany Fantazją” w RMF FM, którą prowadził Piotr Kosiński – wspomina. – Stamtąd dowiedziałem się o Porcupine Tree. Pierwszą płytą Porków, jaką poznałem i kupiłem jeszcze na kasecie magnetofonowej, był „The Sky Move Sideways”. Zakochałem się w tej muzyce, a później już byłem świadkiem dawkowania emocji przez Kosiaka w okresie premiery „Signify”. Odtwarzał ją jeszcze przed ukazaniem się płyty kawałek po kawałku. Kiedy „Signify” tylko się ukazała, po prostu ją wchłonąłem. To było coś niesamowitego, prawdziwy powiew świeżości.

Utwór "Signify" Porcupine Tree był pierwszym numerem wziętym na warsztat przez Riverside, w 2001 roku, czyli w okresie, gdy grupa nie miała jeszcze własnego repertuaru (ani nazwy) i dopiero szukała stylu i pomysłu na autorską muzykę.