poniedziałek, 20 czerwca 2011

Archive we Wrocławiu

Niewiele współczesnych zespołów zasługuje na miano "progresywnych". Archive należy do tej wąskiej elity, która mimo wszystko ciągle stara się poszerzać granice muzyki popularnej. Wczorajszy wrocławski koncert tylko utwierdził mnie w przekonaniu, jakie żywiłem od kilku lat, że to jedna z najciekawszych współczesnych grup rockowych, dla której nie ma szufladki i łaty stylistycznej. 

Jeśli któryś obecnie działający zespół zasługuje na to niemal mityczne określenie "progresywny", to właśnie Archive. I to nie tylko za odwagę w łączeniu różnych stylów muzyki popularnej, ale przede wszystkim za pomysł na spójne i logiczne mieszanie przeróżnych inspiracji. W tej muzyce jest transowe elektronika, rockowa moc, popowa chwytliwość, hiphopowa zadziorność, ambientowe wyciszenia i przede wszystkim całe mnóstwo żywych emocji. Cały ten stylistyczny koktajl jest bardzo umiejętnie połączony, co sprawia, że muzyka Archive mimo swojego eklektyzmu jest zwartym, konkretnym komunikatem, który chłonie się z dużą przyjemnością.

Nie inaczej było wczoraj na wrocławskiej wyspie słodowej. Archive zagrali 110 minutowy set, który porwał liczną publikę mimo chłodu i deszczu. W repertuarze dominowały najnowsze utwory z dwupłytowego, znakomitego "Controlling Crowds", ale nie zabrakło też wypadów na starsze albumy (m.in. porywający "Pulse" z "Noise" na sam finał). Wykonania imponowały hipnotyzującą dynamiką i zadziwiającą dokładnością (naprawdę znikoma ilość potknięć technicznych!). Każdy z trójki wokalistów miał swoje wielkie "5 minut". Pollard Berrier zaczarował wrocławian m.in. solowym wykonaniem ballady "Remove", Rasco John z premedytację bujał nawet siedzącymi słuchaczami swoją rapową nawijką w "Bastardised Ink", a zjawiskowa Maria Q. serwowała ciepłe i mocne wokale w bardziej eleganckich klimatach ("Whore"). Trzy różne głosy, trzy różne ekspresje, a jednak wszystko pasuje do siebie, niczym brakujące elementy tej samej układanki.

Archive niewątpliwie wyrósł na najciekawszą ekipę tzw. szeroko rozumianej "postprogresji". Oby z taką samą odwagą i pomysłowością kontynuowali swoje muzyczne poszukiwania, bo tej klasy zespołów w ostatnich latach mamy zatrważający deficyt.