Kolejny interesujący i cenny wywiad do książki o Gabrielu jest już gotowy. Tym razem na spytki dał się namówić Larry Fast, wielki mag syntezatorów. Trudno przecenić jego wkład w krystalizację solowego stylu Petera. Fast był jednym z pierwszych „elementów” pogenesisowej układanki, uczestniczył w nagraniu pierwszych czterech albumów i to uczestniczył bardzo aktywnie. Potrafił materializować nawet te najdziwniejsze pomysły, jakie chodziły Gabrielowi po głowie. Namówił go na zabawy automatem perkusyjnym PAiA, pomógł okiełznać syntezator Fairlighta. Bez niego prawdopodobnie nie udałoby się uzyskać tych wszystkich specyficznych, charakterystycznych brzmień znanych z trzeciej i czwartej płyty Gabriela.
Fast podszedł do wywiadu bardzo profesjonalnie, odpowiadał chętnie, bogato, szczerze. Dowiedziałem się m.in. że został w latach 70' okradziony przez firmy komputerowe, które bez jego zgody wykorzystały muzykę, nagraną pod szyldem solowego projektu Synergy. Szczególnie interesowały mnie też jego relacje z charyzmatycznym Bobem Ezrinem, producentem pierwszej płyty Gabriela, słynącym z niestandardowych zachowań podczas pracy. Zapytałem Fasta o to, czy miał kontakt z tym legendarnym gwizdkiem Ezrina, którym producent przywoływał muzyków do porządku. Jeśli chodzi o historię z gwizdkiem to jest ona w stu procentach prawdziwa – przyznał, ale zapewnił od razu, że on sam raczej nie był wygwizdywany. – Moja współpraca z nim była nieco inna, bo mogłem swoje syntezatorowe podkłady przygotowywać wieczorami, kiedy cały zespół szedł już do domu. Wtedy, po długim dniu ciężkiej pracy, Bob nie grał już roli trenera, więc nasze relacje były bardzo miłe. Współpracowaliśmy m.in. przy „Solsbury Hill” i „Humdrum”, do których dokładaliśmy trochę elektroniki. Ciągle od czasu do czasu widuję Boba. To w tej chwili ciepła i przyjacielska osoba niezależnie od okoliczności.
Sporo też ciekawych słów o samym Gabrielu. Co zwróciło moją szczególną uwagę to słowa chwalące grzeczną asertywność. Zwykle dobrze mi to wychodziło (wypełnianie pustych przestrzeni w piosenkach Petera), ale zdarzało się też tak, że grałem coś, co mu nie odpowiadało. Wyrzucaliśmy to wtedy i zaczynaliśmy od początku. Ale to nigdy nie generowało żadnych napięć, bo Peter, jeśli chodzi o odrzucanie pomysłów, jest najbardziej kulturalną osobą z jaką przyszło mi pracować kiedykolwiek.
Nieprawdą jest, że Panowie poróżnili się muzycznie w okresie prac nad „So”. Fast wyjaśnił mi, że to wówczas Gabriel rozpoczął przeciągnie procesu kompozycyjnego (co dziś jest jego cechą charakterystyczną ;) ) i dlatego on sam, nie chcą czekać bezczynnie, zaangażował się we współpracę z Bonnie Tyler. Gdy Peter był gotów do nagrań „So”, Fast znajdował się w samym środku tworzenia albumu „Secret Dreams and Forbidden Fire” i nie mógł przyjechać do Anglii. Podjęto wówczas próbę współpracy na odległość, która najzwyczajniej w świecie nie wypaliła z powodów komunikacyjnych.
Długo mógłbym tak wymieniać ciekawostki mniejsze i większe, jakimi raczył się ze mną podzielić Larry Fast. Większość z nich z przyjemnością wykorzystam w książce biograficznej poświęconej Gabrielowi.