Jak będzie trzeba to i o architekturze zatańczymy!
Nic mnie ostatnio tak nie irytuje jak bon moty, przysłowia i powiedzonka, same w sobie często niezbyt mądre, do tego nierzadko używane przez ludzi w niewłaściwym kontekście. Niemalże na każdym rogu ulicy, z zaciszy kawiarenek, spomiędzy stadionowego rwetesu, do uszu docierają strzępy rozmów, z których można się dowiedzieć, „że do trzech razy sztuka”, „nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki”, a „prawda leży po środku”. To takie moje „ulubione” trio. Ten ostatni „kwiatek” jest szczególnie bliski mojemu sercu, gdyż dowodzi, że nawet starożytnym filozofom zdarzały się „klopsy”. Zachodzę w głowę dlaczego w odpowiednim momencie Arystotelesowi nie powiedziano, że „po środku” to może sobie leżeć, ale co najwyżej demokratyczny kompromis, a prawda już ma to do siebie, że leży tam gdzie leży i wcale nie zamierza nikomu ułatwiać zadania podkładając się w pół drogi. A o co chodzi z tą „sztuką” po trzecim razie? Tego też nie wiem. Trzeba by chyba zapytać jakiegoś hazardzistę, oni podobno chorobliwie wierzą w takie „zaklęcia”, więc może rozumieją też ich sens? Z tymże, otrzymanie logicznej odpowiedzi od człowieka, który nie jest w stanie zrozumieć, że to on jest dla kasyna, a nie kasyno dla niego, graniczyłoby chyba z cudem. Szkoda czasu. Wątpię, żeby taki jegomość był w stanie cokolwiek komukolwiek wytłumaczyć. Nawet w trzech podejściach nie dokonałby tej sztuki (a tam dalej jest jeszcze podobno jakaś nauka po czwartym razie, ale kto kogo miałby czego uczyć, tego autor powiedzonka już nie raczył sprecyzować… ale nie szkodzi, ważne że się rymuje).(...)
To pierwszy akapit felietonu, w którym spróbowałem dać klapsa wszędobylskim powiedzonkom z akcentem na "mówić o muzyce to jak tańczyć o architekturze". Tak więc wbrew pozorom jest to tekst o muzyce a może bardziej o dziennikarstwie muzycznym. Cały felieton trafił wczoraj na "łamy" MLWZ. Zapraszam:
W finale felietonu są jeszcze echa premiery nowego pisma "Lizard".