niedziela, 1 września 2013

Artrockowe dźwięki i klimat jesiennego Paryża, czyli nowy singiel Lebowskiego.




Miałem przyjemność zapoznać się już z singlem „Goodbye My Joy” zespołu Lebowski. Pamiętając genialną płytę „Cinematic” sprzed trzech lat, z marszu uznałem zbliżającą się premierę nowej muzyki Lebowskiego za jedno z najciekawszych wydarzeń tego roku. Powiem krótko - nie rozczarowałem się. Pierwsze niespełna sześć minut zwiastujące drugi album niewątpliwie trzyma wysoki poziom debiutu. „Goodbye My Joy” na płycie singlowej pojawi się w dwóch wersjach – podstawowej i z gościnnym udziałem niemieckiego trębacza jazzowego Markusa Stockhausena. Siłą tej piosenki jest urokliwa melodia. Motyw proponowany raz to przez gitarę Marcina Grzegorczyka, raz przez piano Marcina Łuczaja, zachwyca genialną prostotą i ulotnością. Pachnie tu artystycznym jesiennym Paryżem. Dużo jest uczucia w tym graniu, dużo emocji i nostalgii. Jest też (w części środkowej) lekkie rockowe kopnięcie, którym grupa wyraźnie sygnalizuje, że potrafi w ramach artrockowego rozsądku "dołożyć do pieca".

Lebowski znów imponuje bardzo umiejętnym doborem proporcji. W tej muzyce każdy dźwięk zdaje się być zarówno odkrywczy, jak i bardzo oczywisty, i zawsze umieszczony w najlepszym dla siebie miejscu. Co ciekawe, wersja z trąbką Stockhausena brzmi tak samo naturalnie, jak piosenka w wersji podstawowej. Niemiecki trębacz zaproponował kilka klimatycznych zagrywek idealnie komponujących się z nastrojem i brzmieniem utworu. Jeśli reszta kompozycji na przygotowywaną właśnie płytę jest tak urokliwa jak „Goodbye My Joy” to fanów ambitnego, artystycznego rocka czeka niebawem wielka uczta.

Mała płytka pojawi się już we wrześniu w niewielkim nakładzie. Także we wrześniu muzycy wchodzą do studia, aby nagrać resztę materiału na dużą płytę. Jest szansa na premierę jeszcze w tym roku. Oby się wyrobili. Jesień z taką muzyką nie musi być szarobura.