"Byliśmy na fali i w cugu" - mówi Maciej Meller o kondycji Quidam w okresie nagrań debiutu, a o samej płycie dodaje - "nie mogliśmy lepiej wystartować". Jutro na stronach MLWZ kolejna część wywiadu rzeki z Maciejem Mellerem.
O tym, że "Sanktuarium" oryginalnie brzmiało jak ballada Iron Maiden, że "Bajkowy" był power playem w RMF FM, że "Quidam" więcej zawdzięcza Krzysztofowi Palczewskiemu niż Mirkowi Gilowi i Wojciechowi Szadkowskiemu, że Arena słabo znosiła owacje dla Quidam, a Colin Bass i Dave Stewart prosili inowrocławian o autografy, a także o kilku innych ciekawych faktach i wydarzeniach z niesamowitego dla polskiej progresji przełomu 1995 i 96 roku już jutro na www.mlwz.ceti.pl
i o tym, czemu Quidam ostatecznie nazywa się Quidam a nie Deep River:
MN: W jednym ze
starych wywiadów, bodajże w jakimś fanzinie z lat 90tych, wyczytałem, że nazwę
Quidam zaproponował Wam ktoś z Ars Mundi (M.Stoch?). Jak to było dokładnie?
Czemu doszło do zmiany szyldu? Nie podobała im się nazwa Deep River?
Meller: Było
dokładnie tak, jak wyczytałeś. Mietek uważał, że ta nazwa jest nieco banalna i
nie do końca pasuje do naszej muzyki. Ponadto kojarzyła mu się za bardzo z Deep
Purple, czy Deep Forest. Historia o Quidamie z poematu Norwida na tyle nas
przekonała, że postanowiliśmy ulec namowom Mietka – zresztą uważaliśmy, że i
tak nazwa Deep River mówi cokolwiek tylko publiczności w naszym regionie, więc
nie mieliśmy wiele do stracenia...