środa, 4 kwietnia 2012

Quidam. Górę wzięła chęć rozwoju artystycznego

Mogli postawić na bezpieczeństwo, pójść za ciosem, nagrać wiernego następcę bardzo dobrze przyjętego w 2007 roku albumu "Alone Together". Ale, jak powiedział mi kilka dni temu Maciek Meller, - nie chcieli iść na łatwiznę tamtym tropem, górę wzięła chęć rozwoju artystycznego.

Los rożnie obchodzi się z odważnymi, czasami strąca ich w przepaść, odsuwa wymarzone szczyty i cele złośliwie kilkaset metrów dalej, ale Quidam wyszedł ze swojej odważnej rewolty silniejszy, konkretniejszy, surowszy i taki "bardziej na miarę naszych czasów". Teraz być może będzie musiał zmierzyć się z rozczarowaniem ludzi, którzy zmian nie lubią ale cóż - taka też jest cena rozwoju artystycznego.

Recenzja płyty "Saiko", której premiera 16 kwietnia tutaj:

"Saiko" Quidam recenzja

Obszerny wywiad z Maciejem Mellerem, gitarzystą Quidam ukaże się na dniach.Oto fragment tego wywiadu:

(...)


MN:Powiedziałaś mi kilka miesięcy temu, że bardzo zależy wam na zmianie brzmienia Quidam. 

Meller: Rozmawialiśmy o tym w szeregach zespołu, różne koncepcje się ścierały, ale dominowało przekonanie o chęci i potrzebie „odbicia” w inną stronę. Nasza poprzednia płyta „Alone Together” została dobrze przyjęta, dobrze się sprzedała, sprawdzała się na koncertach, okazała się wręcz naszą najlepszą płytą, albo przynajmniej jedną z dwóch najlepszych, obok kultowego już dziś debiutu. I troszkę nas ten sukces przyblokował. Nie wyglądało to różowo w pierwszej fazie pracy nad następną płytą. Miałem poczucie, że w klasycznym rocku progresywnym nie mamy nic więcej do znalezienia, do powiedzenia. Chyba najpełniej w tym stylu wyraziliśmy się właśnie na poprzednim albumie. Stąd pojawiła się pokusa, żeby coś zmienić, czymś się zaskoczyć. Nie iść na łatwiznę tamtym tropem i brzmieć podobnie jak na „Alone Together”, tylko dlatego, że to się fajnie przyjęło i sprzedało. Górę brała chęć rozwoju artystycznego. Chcieliśmy spróbować rzeczy nowych dla nas, zmierzyć się z nową materią. No i zaczęliśmy szukać nowych środków wyrazu i nowych sposobów przekazu naszych pomysłów muzycznych i emocji. Nie było to łatwe.

MN: Na czym polegała trudność?

Meller: Szybko okazało się, że starymi metodami pracy wracamy do naszych sprawdzonych patentów. Wracaliśmy do brzmienia pod tytułem „stary dobry Quidam”. Byliśmy nieusatysfakcjonowani. Denerwowało mnie to, że nie wychodzi to tak, jak sobie wymyśliliśmy. (...)